Podsumowanie 2016

By 21:21 , , , , , ,


Czas oficjalnie zakończyć rok 2016, czas podsumować pracę, rozliczyć samego siebie i obiektywnie spojrzeć na własne osiągnięcia. Listę planów, za którą chciałabym siebie rozliczyć, zrobiłam dopiero we wrześniu. Okazało się, że spełniłam ją w 80% w 4 miesiące, po drodze odhaczając dodatkowo 5 punktów z listy planów długoterminowych. Od momentu napisania tych list wszystko zaczęło się spełniać. Nawet rzeczy, których spełnienie wydawało się w tym roku nie możliwe. Wierzę, że to magia pozytywnego myślenia pomogła mi spełnić je wszystkie, ale w głębi duszy wiem, że bez samozaparcia i kroku w stronę działania ta "magia" niewiele by pomogła. 

Ten rok miał być czasem na odbudowanie samego siebie. Celem było odszukanie osoby, którą kiedyś byłam, odbudowanie relacji z bliskimi, odnalezienie ambicji, uzmysłowienie i zastanowienie nad przyszłością i tym, w jaki sposób chcę nią kierować. Od osoby zagubionej do prawie pewnej siebie to krok stumilowy warty chwili refleksji. Refleksji, że nie wszystko w życiu przychodzi łatwo, a na efekty trzeba poczekać. Dla kogoś tak niecierpliwego jak ja to była największa zmora... Głupoty gadam! Jest do dziś! Jednakże w zdecydowanie mniejszym stopniu. Udało mi się przezwyciężyć obsesję na punkcie wyglądu i efektów. Zaczynałam jak wygłodniały wilk, każde wahanie kg powodowało rozstrój emocjonalny, każdy cheat meal odchorowywałam poczuciami winy, każdy trening musiał prowadzić do poprawy, ciągle było za mało i niezbyt dobrze. A teraz? Jestem gdzieś po środku drogi. Drogi, którą będę pokonywać całe życie. I dopiero zmiana myślenia z krótkotrwałych i drastycznych efektów na ciężką pracę całe życie pozwoliła mi ruszyć dalej. 

Na dzień dzisiejszy z dumą mogę powiedzieć, że ruszyłam do przodu. Odzyskałam poczucie stabilizacji i kontroli nad własnym życiem. Jestem mądrzejsza, silniejsza, skupiona na osiąganiu celi i mam wokół siebie ludzi, którzy mnie w tym wspierają. Ten rok spędziłam w atmosferze miłości, przyjaźni i ciężkiej pracy. A teraz czas na konkretne podsumowanie. 
  1. Zmienić pracę (16/12) 
Pierwsze i najważniejsze postanowienie. Była połowa grudnia kiedy oficjalnie pożegnałam starą pracę i 16/12/2016 rozpoczęłam nową. Każdego dnia uświadamiam sobie jak istotna była ta zmiana. Poprzednia wysysała ze mnie radość, energię i zapętlała sznur, jeśli chodzi o kwestię finansową. W nowej mam nadzieję, że przyjemność jaką odczuwam każdego dnia będąc tam, pozostanie. 
  1. Zapisać się na crossfit (26/10) 
Zapisać się i chodzić to dwie odrębne sprawy. W tym przypadku udało się to i to. Od nowego roku mam w planach regularne chodzenie, ponieważ teraz mając stałą pracę jest mi dużo łatwiej zarządzać czasem. Mam nadzieję, że te treningi wraz ze Spartan Race Training Group Sopot wniosą moją kondycję na wyżyny. 
  1. Zacząć chodzić na basen 
Tutaj kompletna katastrofa. Byłam pierwszy raz w życiu w Aqua Parku, ale samo pływanie niestety nie znalazło miejsca w grafiku. Do poprawy w nowym roku! 
  1. Schudnąć do 60kg (31/12) 
Punkt dość kontrowersyjny, ponieważ teoretycznie nie powinnam go odhaczać. Nie sądzę, żebym ważyła teraz te 60kg. Niemniej jednak uważam, że może zostać skreślony z uwagi na fakt, że w końcu po roku pracy dotarło do mnie, że waga NIE jest wyznacznikiem niczego. Na dzień dzisiejszy noszę wymarzony rozmiar, jestem w najszczuplejszej formie od lat i nie powinnam się martwić wagą. To wszystko waha się w zależności od dnia, hormonów, posiłków etc. A tu chodzi przede wszystkim o poczucie wartości i akceptację samej siebie. 
  1. Kupić nowy zegarek 
Kolejna klapa. Niestety fundusze na ten rok nie starczyły na taki luksus. Nic straconego, w nowym roku ponowię życzenie! 
  1. Ukończyć przynajmniej jedno szkolenie 
Niestety tego też nie udało się spełnić, głównie ze względów finansowych. 
  1. Pojechać do Warszawy (24/09) 
To było jedno z miejsc, w które chciałam wrócić po latach i zobaczyć co się zmieniło. A wyprawa była na tyle spontaniczna, że z dnia na dzień podjęłam decyzjęi wykupiłam bilety, a wszystko za sprawą kalendarza biegowego. Warszawą spełniłam punkt 9, o którym za chwilę. 
  1. Zaliczyć 1 maraton (25/09) 
Ten rok był przełomowy, jeśli chodzi o bieganie. Po raz pierwszy w swojej karierze ukończyłam królewski dystans i to dwa razy! Jeśli chodzi o łamanie barier psychicznych to ten rok nie miał sobie równych. 


  1. Otworzyć Koronę Maratonów (25/09) 
Powinno się raczej pisać o jej ukończeniu niż otwarciu, ale dla mnie maraton otoczony jest takim szacunkiem i tak wiele trzeba w niego włożyć pracy, że tak naprawdę do samego końca nie wiadomo, czy tym razem nas nie pokona. Pomimo zmęczenia organizmu otworzyłam w tym roku Koronę 38. PZU Maratonem Warszawskim. To był drugi królewski dystans jaki zrobiłam (debiut był na XXII Maratonie Solidarności). 
  1. Ukończyć Runmaggedon Classic (10/09), 11. Ukończyć Runmageddon Hardcore (16/10) i 12. Zrobić Weterana Runmageddonu (16/10) 
Ten punkt zostawał zagadką do samego Hardcora w październiku. Pamiętając udział w Runmageddon Rekrut w Gdyni, gdzie każda ściana budziła moją panikę, gdzieś wewnętrznie miałam świadomość, że porywam się z motyką na słońce. Widziałam, że ludzie silniejsi ode mnie mają problem z ukończeniem, a co dopiero ja, żółtodziób na początku drogi. Classica ukończyłam dzięki wspaniałej drużynie z Warszawy, z którą zapoznałam się na trasie, a Hardcora przeżyliśmy razem z drużyną, do której do dziś należę. 

13. Wyjść z długów (10/10) 
O, ten punkt to jedna wielka zagadka wszechświata, ale dziękuję losowi, że tak się stało. Dzięki temu mogę odetchnąć pełną piersią I w końcu zacząć realizować siebie. 

14. Pobiec bieg mikołajów w Toruniu (4/12) 
Kiedy parę lat temu zaczynałam biegać to zawsze chciałam w nim wystartować, ale nigdy nie miałam odwagi i wystarczającego samozaparcia, żeby zrobić taki dystans. 2016 jako rok łamania barier na sam koniec zaprowadził mnie aż do Torunia :) 


15. Założyć bloga 
Z przyczyn technicznych jest dopiero dziś, czyli nie zmieściłam się w czasie. Dlatego odhaczę go dopiero na koniec bieżącego roku. 

16. Trzymać zdrową dietę (31/12) 
O, tu podobno jestem mistrzem. Być rok na redukcji i nie zwariować to dopiero sztuka :) Z małymi wzlotami i upadkami przeżyłam cały rok zmieniając nawyki żywieniowe, ucząc się zdrowych zamienników i zdobywając doświadczenie kulinarne. Bo wierzcie lub nie, ale nie znosiłam gotować. Ba, nawet nie do końca umiałam. Dziś umiem łączyć smaki, pomysły na obiad nie kończą się i chodź z czasem dopada mnie wilczy głód (w końcu jestem kobietą! :D) to żyję z tym i działam dalej. 

17. Przeczytać książkę o bieganiu (31/12) 
Jestem w trakcie tylu książek dokształcających, że ciężko powiedzieć czy skończyłam jedną czy czytam kilka na raz :) Niemniej jednak zaczęłam poważniej podchodzić do biegania i wszystkiego co z nim związane. Od diety, treningów, odpowiedniego ekwipunku po ćwiczenia wzmacniające i stretching. 

18. Ustanowić rekord na dowolnym dystansie (4/12 I 30/12) 
Trzykrotne zwycięstwo, a wcale się tak nie zapowiadało! Najpierw 21km podczas XIV Półmaratonu Świętych Mikołajów w Toruniu, a w przedostatni dzień roku dwa zwycięstwa. 5km ukończone w  25:21 i pierwszy raz udało się zejść poniżej 5min/km. Oficjalnie ostatni km biegu pokonałam w czasie 4:42!!! 

19. Ukończyć BBG 1.0 I 20. Zacząć BBG 2.0 
Bikini Body Guide stworzony przez Kaylę Itsines zbudował we mnie siłę, którą potem pokonałam maraton i Runmageddon. Bez tych treningów pewnie nie zyskałabym wiary w to, że mogę więcej. Te ćwiczenia to idealny start i krok w stronę budowy pewności siebie. 



Dodatkowo udało się spełnić 5 punktów z listy planów długoterminowych:  wróciłam na studia, co było decyzją zupełnie spontaniczną, dołączyłam do drużyny OCR "Wild Team", z którą pokonałam ostatni etap Runmageddonu w drodze po Weterana, z tą że drużyną udzieliłam wywiadu w radio, gdzie opowiadaliśmy o motywacji do biegania I biegach OCR. Dodatkowo odwiedziłam kogoś z dzieciństwa i zostałam wolontariuszem. 



Koniec końców wystartowałam w 21 zawodach, odwiedziłam 10 różnych miast, zdobyłam Weterana Runmageddonu, pokonałam dwa maratony. Kończę rok z 6200km, 9 899 395 kroków i 976 015 spalonych kalorii na koncie. 



Jak widać nie próżnowałam i spełniłam w 100% cel. Dla samej siebie już jestem wygrana. W 2017 będę kontynuować wszystkie osiągnięcia, a poprzeczkę ustawiłam bardzo wysoko! O tym już w następnym poście! :) 





You Might Also Like

6 komentarze

  1. Wielki szacun za wytrwałość, samozaparcie i mega pracę szczególnie nad samą sobą.Dla mnie jesteś inspiracją i motywacją do pracy. Życzę dalszych sukcesów i relizacji marzeń, bo marzenia się spełnia, a nie tylko marzy o nich. Z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę spokojnie podpisać się pod tym, co napisałaś! Pewnego dnia powiedziałam sobie, że nie pozwolę, żeby kiedykolwiek więcej ktoś spełniał moje marzenia... i tak zostało do dziś :-) Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa!

      Usuń
  2. Pozdrawiam serdecznie i kto wie, może w koncu mi się uda zdeterminować pisać w takim miejscu. Bo mam takie miejsce od roku i nic :D
    Lecisz Madzia! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwyższa pora! Jak piszesz z pasją to nie ważne, ile miejsc o podobnej tematyce jest stworzonych, ludzie i tak będą chcieli to czytać. Stale szukamy autentyzmu i szczerości, także nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś i Ty zaczął pisać!

      Usuń
  3. Dla wielu jesteś wzorcem ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Warto wiedzieć, że ktoś to docenia :)

      Usuń