Siła i charakter porażki

By 22:33 , , , , , , , , , ,

Nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się uzyskać bardziej nieszczery uśmiech na zdjęciu. I co najśmieszniejsze, nie widać aż tak mocno, że jest on tak okrutnie sztuczny. I początkowo w ogóle nie chciałam poruszać tematu, jak to zdjęcie powstało. Tyle goryczy, tyle wyrzutów i tyle pretensji zostało już wylane, że chciałam jedynie zakopać w pamięci udział w tym biegu i nigdy do tego nie wracać.

Po dniach namysłu przyszło jednak otrzeźwienie, że tak sportowiec nie powinien zrobić. Tak nie powinna zrobić osoba, która chciałby któregoś dnia zostać czyjąś inspiracją. Tak nie czyni ktoś, kto ma świadomość zwycięstw i porażek. I tak na pewno nie zrobiłby ktoś, kto wie, że każda przeszkoda ostatecznie wyjdzie mu na dobre.

Oto więc jest wpis, z którym zwlekałam, do którego starałam się nie zabrać szukając tysiąca wymówek. Wpis o tym, jak góry i przeciwności losu mnie pokonały. Przemyślenia o bólu, rozczarowaniu i złości. Nie umiem opisać uczuć, które targały mną kiedy wbiegłam na metę i nie mogłam ruszyć na drugą pętlę, ponieważ przekroczyłam czas... o 6 minut! Zgadza się. Nie ukończyłam Runmageddonu Ultra, ponieważ nie zmieściłam się w limicie czasowym pierwszego okrążenia.

To na pewno nie będzie post, w którym tłumaczę się lub wymieniam powody, dla którego tego nie zrobiłam. Nie należę do ludzi, którzy wszystko usprawiedliwiają złą pogodą, niedobranymi butami, złym samopoczuciem etc. Ja całą winę zawsze widzę w sobie. Bardzo długo zajęło mi przebolenie tego, że zwyczajnie nie wyszło. Czułam się jak przegrany, który przegrał najprostszą partię gry. Jak pies z podkulonym ogonem. Na nic zdały się pocieszenia, że mój wynik kwalifikował się do elity, że prawie 24 km w górach samemu mogło dać w kość. Pozostało tylko uczucie porażki. I to tak silne, że odchorowane dwudniową gorączką.

Pytacie w sumie po co ten wpis. A po to, żeby zapamiętać ten dzień. Nigdy nie będzie zawsze różowo. Trzeba jak na dorosłego przeboleć, przełknąć dumę i po prostu robić dalej swoje. Nie ma opcji, żeby zawsze było pięknie i kolorowo. Czasami jest tak, że na coś/kogoś liczycie, a ten ktoś czasami zawodzi. Czasami liczycie na siebie, a organizm zwyczajnie ma dość. Jest zmęczony, często wymagamy od niego rzeczy niemożliwych. Na już. Na teraz.

Dziś. Tu i teraz. To jest nauczka dla mnie. Zachowuję się jak na dorosłego przystało. Przyznaję się do porażki. Przyznaję się otwarcie, że coś mi nie wyszło. I choć podłamałam się na dłuższy czas, to nie pozwolę, żeby kiedykolwiek porażka spowodowała, że się poddam. Nie ważne czy będzie to dotyczyło sportu, studiów, pracy czy codziennego życia.

Koniec kropka.


You Might Also Like

0 komentarze