Okres przejściowy - od pomysłu do zmiany

By 13:00 , , , , , ,



Ostatnio wiele czasu poświęcam na rozmyślanie o punkcie w moim życiu, w którym właśnie się znajduję. Głównie patrzę przez pryzmat tego, co mi nie wyszło. Dlaczego? Chciałabym raz na zawsze rozprawić się z mitem, że jak raz nie wyszło, to jestem nieudacznikiem.

Pewnie wielu z Was, tak jak ja, miało wyśniony plan, jakiś idealny cel, który nadawał sens wszystkim naszym krokom, decyzjom czy kosztom. Jak poradzić sobie i jak wybaczyć, kiedy ten plan zawalił się jak domek z kart? Zrozumienie tego, pójście dalej i znalezienie nowej drogi zabrało mi wiele czasu. W ostatecznym rozrachunku nie nazywam tego czasu "straconym", mam jednak świadomość, że mogłam go wykorzystać znacznie lepiej.

Kiedy "zabrano" mi możliwość realizacji pierwotnego celu, czyli bycia lekarzem, nie umiałam pogodzić się z poczuciem wewnętrznej porażki. Zwątpiłam w siebie, straciłam wiarę we własną inteligencję, przestałam się starać. Trwało to dłuższy czas, ponieważ dopiero 3 lata po maturze wróciłam na studia. Jak łatwo się domyślić, to nie był to proces ani łatwy, ani szybki, ani adekwatny do moich umiejętności. Dlaczego więc nie nazywam tego czasu straconym? Ponieważ najwidoczniej tyle musiało mi zająć zrozumienie, że jest dla mnie inna droga, równie dobra, równie ciekawa, a moja porażka nie oznacza, że nie nadaję się do niczego.

Bardzo często uznajemy, że zawalony plan jest oznaką tego, że nie nadawaliśmy się do wybranego zawodu, marzenia czy podróży. Żyjemy w iluzji idealnych ludzi dookoła i wydaje się nam, że innym wszystko przychodzi na pstryknięcie palca, a skoro nam nie, to czemu miałoby się udać. Przeświadczeni złudnymi ograniczeniami i poczuciem niekompatybilności z własnym idealnym celem, rezygnujemy, czym krzywdzimy siebie bardziej. Często ten ból jest stokrotnie silniejszy niż bolałaby kolejna porażka, ale trzymanie się własnego planu.

Co stało się takiego, że znalazłam nową drogę i ją zaakceptowałam? Przyszło nieznane. Przyszła idea - wolna, nieskażona, gotowa do działania. Przyszło niespodziewanie coś dobrego do mojego życia i dzięki temu zmieniłam podejście. Zaczęłam uznawać teorię wielkiej magii, o której już wspominałam. Wierzę, że w moim życiu wszystko jest przejściowe. Są rzeczy dobre, są rzeczy przykre. Bywa obłędnie, bywa też trudno. Natomiast wiara w to, że czeka mnie coś jeszcze lepszego, nie pozwala mi się poddać.

Nie będę ukrywać - na dzień dzisiejszy nie jest łatwo. Nie mam życia usłanego różami, nie jeżdżę porsche, natomiast odpuściłam destrukcyjne poczucie nieudacznictwa i działam. Chwytam każdą możliwość, poświęcam się jej na maksa i czekam na jej rezultaty. Nie zawsze wychodzi, czasami coś musi się zakończyć, boję się wtedy czasami, co będzie dalej. Jeśli jednak trzymam się dobrej myśli, że to przeminie i przyjdzie coś nowego, to zawsze przychodzi. I możecie wierzyć lub nie, ale zawsze, naprawdę zawsze, pojawi się rozwiązanie nawet największego bagna. Trzeba być czujnym, trzeba być gotowym do walki, trzeba się nie poddawać.

Przede wszystkim trzeba pamiętać, że to TY jesteś sterem swojego losu. Nawet najgorszą przepowiednię można zmienić. Nawet z najgorszego bagna można wyjść. Zawsze można znaleźć pracę będącą pasją, zawsze można się dokształcić. I nigdy przenigdy nie jest za późno na to, żeby zacząć się realizować. Nawet jeśli nowy plan odbiega od starego. Uwierz w to, że można znaleźć nową drogę od pierwotnego, że można znaleźć pokrewną dziedzinę.

You Might Also Like

0 komentarze