Leśny Bieg Gdynia (22.04.2017) + tydzień 17/2017

By 00:09 , , , , , , , , ,

Ten przedostatni tydzień przed majówką był na tyle szalony, że szkoda zamykać podsumowanie w jednym poście. Tak wiele się wydarzyło w minionym tygodniu i o tak wielu sprawach chciałabym wspomnieć, że z premedytacją będę zamęczać postami cały tydzień :)

Od dłuższego czasu starałam się zwiększyć objętość treningową, żeby ten ostatni tydzień przez Runmageddonem Ultra zrobić lekki, spokojny i ograniczany tak naprawdę tylko moją wyobraźnią. Ostatnio zaczęłam też trochę inaczej podchodzić do treningów biegowych i częściej skupiam się na ich jakości, a niekoniecznie na dystansie. Są więc podbiegi, są ćwiczenia szkolące technikę i jest też wybieganie.

Zgodnie z założeniami zaczęłam od sobotniego wielkanocnego poranka przyjemnym wybieganiem na 20 km. Jakie było moje zdziwienie, kiedy zamiast w zakładanym spokojnym tempie 6 min/km wszystkie zrobiłam w średnim 5:30. Ja wiem, że dla większości biegaczy te tempa są bardzo amatorskie, ale dla mnie utrzymanie takiego dystansu w tempie schodzącym do okolic 5 min/km, bądź nawet poniżej jest nie lada przeskokiem.



Poniedziałek i wtorek to bieganie bardziej na spokojnie, spalanie po niedzielnej dyspensie. Natomiast w środę miałam przyjemność w pierwszym w tym roku cyklu przygotowań do biegów przeszkodowych prowadzonych przez Smycia z Happy Team Gdynia. Na pierwszym spotkaniu nasz treneiro nie chciał nas chyba wystraszyć, więc na zdjęciu mamy jeszcze siły się uśmiechać :) Natomiast Smyciu obiecał, że następne treningi nie pozostawią w nas niedosytu i na pewno będziemy mieli mniej siły na podśmiechujki i żarciki :)

Natomiast na sobotę przewidziałam ostatnie długiego wybieganie. Chciałam przetestować parę kwestii - po pierwszem jak radzę sobie wysiłkowo na dłuższym dystansie i to po lesie, po drugie jak sprawdzą się buty i przede wszystkim jak rozłożyć nawadnianie i odżywianie na trasie. Akurat los chciał, że w Gdyni organizowano Bieg Leśny na dystansie 21km, który pasował idealnie do takiego sprawdzenia. 

Tym razem starałam się biec naprawdę treningowo, bez szarpania na życiówkę, bez typowego przerostu ambicji. Wystartowałam bardzo spokojnie, trzymałam założone tempo i po rozgrzaniu organizmu stopniowo zwiększałam prędkość. Z czego mogę być najbardziej zadowolona? Z każdego podbiegu, który był mój. Nie wiem, kiedy podbiegi stały się moją mocną stroną, ale na dzień dzisiejszy wreszcie umiem kontrolować oddech, technikę i rozkład sił na wzniesieniach. Dzięki temu najwięcej mijanych osób łapię właśnie na górkach, które innych wykańczają.



Warto wspomnieć o przepięknej trasie biegu. Dawno nie spotkałam się z tak ciekawą trasą. Wymagająca, ponieważ niektóre podbiegi mogły mieć nawet z 500m, ale o tyle przyjemna, że z łatwością można było pokusić się o życiówki. Chciałabym też wspomnieć kilka słów o organizacji: plusy - powtórzę się, ale trasa wygrała wszystko, jak tylko będzie taka możliwość będę starała się co jakiś czas nią pobiec, do tego przepyszny posiłek regeneracyjny, czyli makaron z kurczakiem w śmietanowym sosie szpinakowym, czyli zaskoczenie bardzo na plus, szczególnie że na ostatnich biegach organizatorzy raczej zapominają o takim dobrobycie dla biegaczy. Do tego kameralna atmosfera nadała niewątpliwy urok. Nie ma nic gorszego niż bieganie w tłumie, gdzie każdy każdego trąca łokciem i blokuje trasę. Koniecznie trzeba wspomnieć o szczytnym celu - każde 5 złotych z naszych opłat startowych zostało przekazane na Schronisko dla bezdomnych zwierząt w Gdynii.



Niestety zdarzyły się też minusy. Najpoważniejszym była zbyt długa trasa. I tu nie chodzi o fakt, że biegaczom przeszkadza kolejny kilometr, bo wręcz przeciwnie, większość z nas żyje zgodnie z mottem "ruch to zdrowie". Przechlapane mieli Ci, którzy podobnie jak ja, pierwszą połowię biegu robią spokojniej, wolniej i dorzucają do pieca na "drugim okrążeniu". Kiedy wiesz, że za 2km jest meta to zasuwasz, przyśpieszasz ze świadomością, że to ostatnie metry i musisz dać z siebie wszystko. Więc kiedy wybija 21km, a Ty nadal mety nie widzisz to coś jest nie tak, a tym bardziej kiedy meta oddalona jest o 1,5km dodatkowego metrażu! A wystarczyło uprzedzić, że przeszacowano trasę i te siły byłyby inaczej rozłożone. A takim mniejszym był bardzo ubogi pakiet startowy, na który składał się tylko chip i numer startowy. Liczyłam chociaż na izotonik, który po takim biegu jest wskazany.



Sam bieg oceniam bardzo pozytywnie. Ostatecznie te 22,5km przebiegłam w czasie 2:17:24, byłam 27 kobietą i 6-tą w kategorii wiekowej. Sobie udowodniłam przede wszystkim, że forma na pewno jest, wymaga tylko ciągłego szlifowania. Pozostaje mi oczekiwać na ostateczny test 1.05, a Was zaprosić na jeszcze jedno podsumowanie tygodnia tym razem o treningu do 4 run water zorganizowany przez Big Yellow Adevnture Team.

Do usłyszenia!

You Might Also Like

0 komentarze